środa, 10 lipca 2013

Strzyżenie owiec

Dziś krótko, bo praca goni - ostatnio na imprezie historycznej strzygliśmy owieczki :) Dokładnie to dwie owieczki, zarośnięte jak nieboskie stworzenia. Prawdziwe rasta-owce, z dredami ;)



Tu druga owieczka, ta mniej zdredowana, pierwszej oszczędziliśmy zdjęcia przed fryzjerem ;)



Unieruchomienie owieczki


A tutaj jej opowiadałyśmy jaka będzie ładna ;)


Siostrzyczka przyszła sprawdzić co jest grane


A tutaj do gry wkroczył Rudy i współczesne nożyce - historyczne były dosyć tępe i długo to trwało 



A tutaj już strzyżenie drugiej owieczki - pierwsza, już lżejsza o kilka kilo, sprawdza co z siostrą


Ogólnie pierwsza nie chciała się od nas odkleić jak już ją ostrzygliśmy i się cały czas nastawiała do głaskania.
Chyba syndrom sztokholmski ;)


 Niestety zapomnieliśmy strzelić zdjęcia obu panien po fryzjerze. Ale zaczęły raźniej hasać.

A całe runo odmacza się z brudu w wanience u mnie w ogródku :D Zobaczymy na co się nada - w najgorszym razie część pójdzie do filcowania dla Katli a odpad na uszczelnienia chatek w Białogrodzie.

I to tyle na dziś - a następna notka będzie dłuższa, bo kilka tematów mi się wykluło w międzyczasie.

10 komentarzy:

  1. Uratowaliście biedne stworzenia!
    Sądząc po tym pierwszym zdjęciu, od paru lat nie strzyżone. Nic dziwnego, że tak was pokochały :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie się zastanawialiśmy czy one kiedykolwiek były strzyżone, bo wyglądały na raczej młode.

      Usuń
  2. Odrost wełny trzy-czteroletni (normalnie wrzosówkę strzyże się dwa razy do roku). A że zwykle młode rodzą się w zimie, to dałabym tym owcom trzy i pół roku.
    Cud, że w międzyczasie na udar cieplny nie padły... Pozwolisz, że pierwsze zdjęcie sobie ukradnę (oczywiście z podaniem źródła!) - na jakąś przyszłą okazję, gdy będę chciała pokazać, co można zrobić z owcy?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie ma problemu, ukradaj :)

      Jeśli tak, to wyszło by, że nigdy nikt ich nie przyciął. Biedne, już się nie dziwię, że początkowo w ogóle nie wiedziały o co chodzi.

      Usuń
  3. Zdecydowanie odradzam używania runa do optyku chaty. Z doświadczenia wiem, że jest to może i szybka i w miarę tania metoda ale konsekwencje w postaci masy rozszalałych moli i innych dziwnych stworzeń są nieprzyjemne i trudne do usunięcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W wersji "runo nasycone dziegciem" lub "runo jako substancja schudzajaca glinę" też? Plan wstępny był żeby je wykorzystać tak spreparowane.

      Usuń
    2. Co do wersji " runo nasycone dziegciem" - masz tyle dziegciu? Mnie było by szkoda. Pojawia się też kwestia taka, że runo nie daje odpowiedniego przyczepu dla późniejszej warstwy glinianej. Zaważyłam, że etno i archeologicznie najczęściej stosowane były nie za długie warkocze ze słomy wkładane na wcisk i obsmarowywane gliną. Jeśli chodzi o schudzenie to przyznam, że nie wiem jak dokładnie zachowa się wełna w takiej sytuacji. Polecić mogę mieszankę słomianej (b. drobnej)siekanki z końskimi pączkami(najlepiej ale mogą też być inne).

      Usuń
    3. Nie ważne czy mam - jeśli takie rozwiązanie miałoby sens, byłoby potwierdzne i w jakiś sposób lepsze od innych metod, to i dziegieć by się znalazł. Chodziło o coś analogicznego do warkoczy słomianych, ale z runa, tego odpadowego.

      Mieszanki glina + końska kupa wraz z resztkami słomy już używamy, stąd rozważania, czy inne materiały by się nie nadały.
      O Croinin pisze w swojej książce "Irlandia średniowieczna" o wczesnośredniowiecznych domostwach irlandzkich w których warstwę izolującą między dwoma warstwami plecionkowej ściany stanowiły różne materiały organiczne, w tym słoma, wrzosy, mchy, i tak dalej. Stąd zaczęliśmy się zastanawiać, czy do wycieplania domostw używano także odpadów runa najgorszej jakości, a jeśli tak - to gdzie i w jaki sposób.

      Usuń
  4. Nie próbowałam, nie słyszałam by ktoś inny próbował więc nie wiem - może akurat nasycone dziegciem zda egzamin i nie będzie się robactwo zalęgać. Jeśli znajdę coś w źródłach na ten temat dam znać.

    OdpowiedzUsuń
  5. Uzupełnienie po czasie - większość runa nie nadawała się do wykorzystania "tekstylnego" (zbyt zniszczone). Zostało wykorzystane do uszczelnień - część po prostu skręcona i wciśnięta w szczeliny, część dodatkowo zamoczona w glinie. Jeśli o mole chodzi - uznaliśmy, że skoro dotychczas się nie zalęgły w chacie pełnej runa, skór i pełnej przed większość czasu dymu, to już się nie zalęgną ;) Faktycznie, póki co nie zaobserwowano. Natomiast interesującym jest pytanie, czy runa z uszczelnień nie będą wywlekać myszy, na wymoszczenie nor :D

    OdpowiedzUsuń