piątek, 20 grudnia 2019

A gdyby Gotlandia jeszcze inaczej? // Gotland one more time

Jak wiedzą czytelnicy tego bloga, Gotlandia to mój główny temat we wczesnośredniowiecznej rekonstrukcji. Tamtejsza biżuteria spodobała mi się jeszcze zanim aktywnie zabrałam się za odtwórstwo, a im głębiej wchodziłam w gotlandzkie tematy, tym bardziej mnie wciągały.
Ten wpis w założeniu ma być pewnym podsumowaniem tego, co od kilku lat zaprzątało mi głowę i było powracającym tematem poszukiwań.
O czym będzie? O próbie rekonstrukcji ubioru na podstawie ułożenia i charakterystyki zapinek oraz analogii z ubiorami sąsiadów, których wpływy na wyspie są bardzo wyraźne.
Konkretne zagadnienie tego, jak mogła wyglądać suknia wierzchnia i czy aby na pewno jak „na kontynencie” wałkuję... hm, gdzieś od 2013. Wtedy pojawiły się pierwsze przebłyski i zaczęły poszukiwania.

Pierwsze próby, pierwsze podejście, Zimna Woda 2014

A sam wpis... Sam wpis też powstaje od ho, ho, ho i ho. Np. ostatnio podchodziłam do tej notki kiedy na jednej z facebookowych grup pojawiła się wrzutka ze zdjęciami stroju, opisanego jako strój gotlandzki (zasadniczo zestaw sam w sobie nie był żadną próbą interpretacji znalezisk z wyspy, tylko obhaftowany był dosyć mrocznie w hafty z motywami z kamieni gotlandzkich, co w sumie nijak ma się do próby rekonstrukcji ubioru...).

Natomiast jako że od tego "ostatnio" dostałam kilka solidnych kopów informacyjnych, znowu zaczęłam grzebać i drążyć, no i wreszcie dokończyłam swój strój. Niezła wolta, bo jeszcze na tegorocznej Cedyni wierzchnią suknią w moim zestawie była suknia z Kostrup, moja duma w bólach palców pokłutych przy plisowaniu zrodzona…. 


Zdjęcie - Jora
A już dwa miesiące później, na wrześniowej imprezie, pomykałam… W czym? Ano w peplosie.
Z Gotlandią problem jest ten, że o ile zazwyczaj tekstylia zachowują się fragmentarycznie, to tutaj kawałków jest do tego niewiele (ale przynajmniej wiemy co nieco o tym, jakie sploty były używane, surowce, jaka jakość tkanin oraz że lucetowy sznureczek ;) ) i niezbyt dużo mówią o kroju (chociaż nie można powiedzieć, że nie mówią nic, ale o tym dalej).
Dodajmy do tego przedstawienia nie mniej schematyczne niż w innych częściach „świata wikińskiego” (przynajmniej jest ich sporo, ponieważ Gotlandczycy lubili wyjątkowo bogato zdobione kamienie, zwane „obrazowymi” od pokrywających ich powierzchnię rozbudowanych przedstawień) i wychodzi na to, że wnioski odnośnie formy odzieży wyciągnąć można głównie z ułożenia biżuterii. A ona, jakkolwiek mówi dużo, nie mówi wszystkiego.
Skąd więc pomysł na to, by sukni wierzchniej nadać formę peplosu?


Zacznijmy od krótkiej analizy ułożenia biżuterii.

Można powiedzieć, że podstawowe typy kobiecej gotlandzkiej biżuterii „funkcjonalnej” i związanej z ubiorem to:
- zapinki o kształcie głów zwierzęcych (djurhuvudformat spänne, Tierkopffibel, animal head brooch), zazwyczaj występujące parzyście, acz są także pochówki, gdzie znajduje się ich trzy a nawet cztery – w takich przypadkach „nadmiarowe” zapinki przejmują jednak położenie i funkcję innych brosz.
- zapinki bębnowate/pudełkowate (dosformat spänne, Dosenfibel, box brooch), położone najczęściej centralnie, na wysokości obojczyków lub na mostku

- szpile (dräktskick/dräktnålar, dress pins), występujące w zasadniczej większości przypadków parzyście, położone po dwóch stronach szyi, na ramionach/obojczykach.
- zapinka „narzędziowa”(redskapsspänne, equipment brooch/tool brooch) z przyczepionymi do niej na łańcuszkach utensyliami – najczęściej nożem, nożycami i igielnikiem, czasem dodatkowymi drobiazgami, położona w dolnej części klatki piersiowej lub nieco poniżej, na wysokości talii. 

Pojawiają się czasem dodatkowo zapinki podkowiaste czy inne formy zapinek, ale są to wyjątki. Mamy też kilka znalezisk, gdzie jedyną zapinką jest zapinka podkowiasta, ich para albo inny rodzaj zapinki, ale to także wyjątki (opisane zresztą w artykule, którego tytuł podam nieco dalej).
Komplety to najczęściej: zestaw „łebków”, „pudełko”, para szpil i „narzędziówka” lub para szpil, „pudełko” i „narzędziówka”.
Bywają też takie, gdzie mamy parę szpil i pojedynczy „łebek” lub „pudełko” lub inne zestawy, ogólnie sporo jest zestawów mniej typowych. 
 Poniżej kilka różnych kompletów, wszystkie z "Die Vikingerzeit Gotlands":







Na pewno więcej jest tutaj takich „podmianek” w „rolach” zapinek niż u „kontynentalnych” Skandynawów. Czy może być to związane z odmiennością ubioru? 


Tym co najbardziej mnie interesowało było położenie zapinek o kształcie głów zwierzęcych oraz szpil – jako tych, które mogły być elementami łącznymi sukni wierzchniej. W przypadku tych drugich jest ono raczej stałe – ramiona, obojczyki, po dwóch stronach szyi, zupełnie blisko niej lub mniej więcej w środku obojczyka.
Jeśli chodzi o „łebki” łatwiej określić wysokość – zazwyczaj jest to plus minus linia środka kości ramieniowej lub nieco wyżej. Znajduje się je po bokach klatki piersiowej lub na jej wierzchu, na żebrach (a czasem, jak widać, jedna leży na żebrach, a druga „pod pachą”). 

Rys. z artykułu Dana Carlssona
Rys. z artykułu Susan Thedeen
Rys. z artykułu Susan Thedeen
Foto z Arkeodok
Z ułożenia po bokach klatki piersiowej Lena Thunmark-Nylen w "Die Wikingerzeit Gotlands" wyciąga wniosek, że wierzchnia szata mogła być czymś w stylu poncho, pasa tkaniny z otworem na głowę, spinanego na bokach klatki piersiowej.
Poza układem biżuterii odwołuje się m. in. do przedstawienia z kamienia obrazowego Alskog, gdzie cosik z przodu szaty postaci miałoby być owym ubiorem.


Przedstawienie z kamienia z Alskog
Moim zdaniem pasowałoby to także do peplosu, z jego "otwartego" boku, lub peplosu dzielonego a la fińskie znalezisko z Kaarina.
 
Do innych wniosków dochodzi Dan Carlsson, uważając, że za życia nosicielek zapinki znajdowały się na klatce piersiowej, na biuście, a zmiana ich położenia to efekt rozkładu tkanek miękkich – niewątpliwie w tej okolicy jest ich wybitnie dużo ;) Ja zgadzam się z Carlssonem, tym bardziej, że w pochówkach, gdzie denatka leżała na boku zapinki mamy właśnie zazwyczaj albo obydwie na żebrach albo przynajmniej jedną – a po bokach klatki piersiowej raczej tam, gdzie leżała na plecach, co by mogło popierać tezę o przemieszczeniu i zsunięciu się zapinek.



Zdjęcie z książki Thunmark-Nylen, na czerwono zapinki
Badaczka i badacz zgadzają się jednak co do konkluzji – mamy za mało danych, za mało zachowanych tkanin, by rozstrzygnąć, jaki rodzaj ubioru był noszony.
Czy był to ubiór peplosopodobny, czy może jednak suknia fartuchowa jak w innych rejonach Skandynawii? 

 
Jednak nawet nieliczne zachowane fragmenty mogą nam coś powiedzieć. A także fragmenty, których nie ma. Jak to, zapytacie, jak brak czegoś może być jakimikolwiek dowodem? Myślę, że w tym przypadku może być całkiem solidną wskazówką.
Mianowicie tym, czego najwięcej mamy z sukien fartuchowych są pętelki. Najczęściej zachowują się właśnie one – schowane pod pokrywą z brązowych zapinek żółwiowych przesiąkają wszystkim tym, co wydziela się, kiedy brosze korodują w ziemi - i z czasem mineralizują, w ten sposób zachowując się dla potomności (dlatego właśnie często zachowane są fragmenty w sąsiedztwie elementów metalowej biżuterii i dlatego z terenów Bałtów i Finów mamy sporo zachowanych pięknych kawałków, przetkanych brązowymi pierścieniami).
Pomijana niestety często przez rekonstruktorki, a przecież najczęściej uchowana część sukien fartuchowych. 


Tymczasem z Gotlandii brak znalezisk pętelek. Nie ma. A co jest? Ano mamy znalezisko, w którym igła „łebka”przechodzi przez „litą” tkaninę.


Zdjęcie z artykułu K. Peterssen
Na podstawie tego właśnie znaleziska swoją propozycję rekonstrukcji sukni wierzchniej rozwija Kerstin Petterson w pracy, o której już kiedyś pisałam, i na bazie której szyłam suknię. Jej rozważania dają próbę rekonstrukcji sukni "ponchopodobnej" ale nie rozcinanej na bokach, w stylu ubioru, który w reko Słowian objawia się jako "zapona" (zresztą, napiszę to raz jeszcze bo warto przypominać, średnio dla Słowian w ogóle potwierdzona):


Mam co do tej interpretacji wątpliwości.
Mianowicie, mimo że w pochówku na bazie którego budowała swą interpretację jest jeszcze jeden charakterystyczny dla Gotlandii element - para szpilek, nie uwzględniła go jako biżuterii związanej z suknią wierzchnią, przypisując szpilkom zadanie utrzymywania w miejscu narzutki. Z jednej strony jest to opcja. Z drugiej - suknia nie ma wtedy tej możliwości jaką ma peplos czy suknia fartuchowa - bezproblemowego zdjęcia górnej części by wyjąć pierś do karmienia. Przy założeniu, że sukien z parą zapinek używały kobiety o statusie mężatki (bądź porównywalnym, pisze o tym w swoim ostatnim artykule Hilde Thunem), możliwość "uwolnienia" piersi do karmienia jest sprawą dosyć zasadniczą. 

Kolejna kwestia znowu z praktyki - przy każdej cięższej narzutce mocowanie na szpilach albo ciągnie strój w dół, albo przydusza naciągniętym dekoltem lub sznureczkiem łączącym zapinki. Do grobu to i może, ale na co dzień tego nie widzę... Ewentualnie miałoby to sens gdyby szpilki dodatkowo asekurowały narzutkę spiętą pod szyją broszą pudełkową (lub jej ekwiwalentem), ale nie taka jest propozycja Petterson. 

Na marginesie dodajmy, że pomysł badaczki na suknię wierzchnią z Gotlandii dosyć szybko rozszedł się po innych publikacjach.  

Ilustracja z "From Viking to Crusader: The Scandinavians and Europe, 800-1200",
ze wstępu Sigrid H. H. Kaland
Skoro wspomniałam Hilde Thunem oraz skoro jestem przy zapinkach łączących pętelki lub przechodzących na wskroś tkaniny, warto dodać kolejną kwestię. Thunem pisze mianowicie (o zapinkach żółwiowych):

The oval brooches are markedly different in shape, and thus function, than their predecessors; the early Iron Age "bow brooches" (designed to gather loose folds of fabric) and "saucer brooches" (fastened directly at the edges of the garment). Their domed shape makes them well suited to hold the fabric loops while lying flat against the body (Ewing 2006, p. 25). Their specialized shape, and the fact that they are seldom used in relation to other garments, indicates that they were designed mainly with the smokkr in mind.
Są więc one „stworzone do pętelek”. Tymczasem łebki budową przypominają bardziej zapinki z epoki Vendel. Przepięte przez pętelki, nawet przy mocno naciągniętych ramiączkach mają tendencję do przewracania się na bok – to testowałam wielokrotnie i prawdę mówiąc najlepszy efekt był, kiedy do zapinki wepchnęłam supełek z przydługiego ramiączka. Natomiast przypięcie ich na peplos lub spięcie jego dwóch krawędzi (wyjaśnię później, skąd takie dwie opcje) to sprawa zupełnie inna – zapinki trzymają się pięknie i prezentują „na baczność” :) 

Konstrukcja zapinki to nie jedyna analogia do biżuterii epoki Wendel. Ich forma, nie zmieniona bardzo w późniejszych stuleciach, ukształtowała się dosyć wcześnie:

Proto-narzędziówki ;) Vallstena Vallstenarum
Proto-łebki ;) Hablingbo Havor
Proto-pudełka ;) Hellvi Stora och Lilla Ihre

Także całe zestawy biżuterii z Gotlandii z epoki wikingów bliskie są w swym schemacie zestawom biżuterii z czasów wcześniejszych.


Ilustracja z artykułu Cathy Raymond
Zarówno nieduże zapinki umiejscowione na klatce piersiowej, sznury korali (często z rozdzielaczami) jak i, to szczególnie, pary szpilek na ramionach – wszystkie te elementy bardzo przypominają komplety z poprzedniej epoki.
Można powiedzieć, że w gotlandzkiej modzie przechowały się starsze trendy. A skoro przechował się układ biżuterii, czy nie byłoby logicznym, że i ciuchy z zapinkami powiązane się nie zmieniły (lub zmieniły nieznacznie)?
W epoce Wendel suknią wierzchnią był właśnie peplos – lub później forma przejściowa między nim a suknią fartuchową, w którą ostatecznie wyewoluował.


Peplosy tej epoki spinane były prawdopodobne, jak wcześniejsze, na obojczykach, natomiast niżej, na klatce piersiowej, eksponowany był garnitur biżuterii, mający znaczenie bardziej ozdobne, zapewnie symboliczne, niż praktyczne. Kiedy strój zaczął się zmieniać zapinki na klatce piersiowej zaczęły łączyć zastosowanie praktyczne i symboliczne - w późniejszym okresie być może wręcz stając się przede wszystkim symbolem statusu, używanym od święta.

Na Gotlandii natomiast, w przypadku „typowych” kompletów, zawierających „łebki” i szpile, funkcje mogły pozostać rozdzielone (piszę „typowych”, bo jest też np. zestaw gdzie mamy parę „łebków” i „pudełko”, co służy jako podkładka dla wersji gdzie to „łebki” spinają peplos – dla takich kompletów jest to opcja, mnie jednak wersja ta nie przekonuje jako domyślna i standardowa, bo w większości kompletów zapinki po prostu nie znajdują się „w zasięgu” praktycznego spięcia peplosu – chociaż oczywiście jest to ładne, no i pozwala uniknąć wydatku na szpile :) Tutaj pojawia się kolejny raz kwestia zróżnicowania kompletów z Gotlandii).
Reasumując – moim zdaniem jest bardzo możliwe, że starsza forma sukni zachowała się na Gotlandii, i że podstawową formą jej spięcia były parzyste szpilki.

Dodajmy, że ogólnie idea użycia tak szpilek przyszła mi po raz pierwszy na myśl, kiedy zastanawiałam się nad ich przeznaczeniem - funkcja spięcia na ramionach ubioru peplosopodobnego nasuwa się dosyć szybko. O innych teoriach ich dotyczących już kiedyś pisałam.

Tym, co jest moim ostatnim argumentem „za” użyciem sukni wierzchniej w formie peplosu są intensywne kontakty Gotlandii z Bałtami i Finami.
Dan Carlsson pisze o powiązaniach Gotlandii z obszarem bałtyjsko-fińskim: 
It can clearly be seen that in the Viking Age, as well as long before that, Gotland is more closely connected to the Eastern Baltic area then with the rest of Sweden and the western part of the Viking world. Many items of jewellery and other objects on Gotland have no connections to mainland Sweden, something that is clearly demonstrated in most forms of artefacts.
Szukając kiedyś informacji odnośnie tkanin spotkałam się nawet z pojęciem gotlandzko-fińsko-bałtyjskiej strefy kulturowej. Widać to wyraźnie w znaleziskach biżuterii, gdzie podobieństwa są uderzające - w rodzajach biżuterii, w jej położeniu. Ale także, taka ciekawostka, takie same tkaniny, być może z jednego źródła, odkryto w Kaarina i na Gotlandii. Bałtowie i Gotlandczycy intensywnie ze sobą handlowali, ale też prawdopodobnie inspirowali się nawzajem. 
 
Prawdę mówiąc, pierwszą rzeczą, jaka naprowadziła mnie na peplosowy trop w rekonstrukcji stroju gotlandzkiego były przemyślenia, jakie miałam pracując nad fińskim strojem na XII/XIII w., którego integralną częścią jest peplos, czy może raczej suknia o formie peplosu.
Kolejnym impulsem były materiały odnośnie Bałtów, w tym wizerunki peplosów spiętych szpilami.


Estyjka, rysunek z bloga Aerling

Peplos był przez długi czas podstawowym kobiecym ubiorem w prawie całej Europie, a we wczesnym i "średnim" średniowieczu zachował się jeszcze właśnie u Finów i części plemion bałtyjskich – w użyciu był tam do 12 a nawet 13 w.


Rekonstrukcja muzealna stroju z Masku, 11 w.
Dodatkowo nie tylko pochówki z zapinkami w kształcie łebków, szpilami i resztą szpeju mają analogię w świecie bałtyjsko-fińskim. 


Po prawej zestaw kobiecej biżuterii ze szpilami,
rys z "Salaspils Laukskolas kapulauks. 10.-13. gadsimts" Anny Zariņy.
Na Gotlandii mamy do czynienia także z pewną ilością znalezisk gdzie pojawiają się parzyście ułożone zapinki podkowiaste - taki jest np. jeden z zestawów z Havor.


Dla mnie podobieństwo z fińskimi zestawami z 11 w (i późniejszymi) jest uderzające. 


Rekonstrukcja muzealna stroju z Perniö, 12 w.
Autorzy artykułu o gotlandzkich pochówkach kobiecych z zapinkami podkowiastymi na swoich rysunkowych rekonstrukcjach sugerują suknię fartuchową z szerokimi paskami, ale mnie to zbytnio nie przekonuje – głównie dlatego, że te szerokoramiączkowe suknie fartuchowe nawiązują mam wrażenie głównie do starych rekonstrukcji strojów fińskich – a o nich już od lat wiadomo, że były błędne, i że wersja potwierdzona znaleziskowo to peplos. 

Podsumowując – moim zdaniem wszelkie przesłanki wskazują na to, że wierzchnią suknią na Gotlandii była suknia w formie peplosu. Nie ma na to twardego potwierdzenia w postaci znaleziska czy przedstawienia, jednak są argumenty pozwalające dokonać takiej właśnie interpretacji. 

A na koniec kilka słów o mojej rekonstrukcji. Jak pisałam, temat drążę od kilku lat.
Pierwsze testy z wykorzystaniem kawałka tkaniny, który miałam pod ręką. 



Tkanina była bardzo szeroka, bliższa szerokości peplosów starożytnych niż wczesnośredniowiecznych
Następnie kombinacje z wykorzystaniem peplosu z pierwszego fińskiego zestawu - zdjęcia robiłam pod kątem napisania czegoś o tym, powstały chyba koło 2015 roku:

Opcja bez "łebków"

Wersja z łebkami
No i strój aktualny (wszystkie zdjęcia autorstwa Dobrusi). 

Komplet tworzy niebieski peplos, z cienkiej wełny tkanej w jodełkę, narzutka, przepasanie, nakrycie głowy, biżuteria i akcesoria.
Pod spodem wełniana suknia, też zresztą z historią, bo na uszycie czekała dobre 8 lat - wykrojona i zapomniana została skończona dopiero w zeszłym roku przed wyjazdem na Ukrainę.
Krój to rekonstrukcyjny standard - obecnie być może kombinowałabym nieco inaczej, ale materiał był już skrojony a tkaniny od lat nie ma na rynku.
Uwielbiam jej kolor, jest taki, jaki da się osiągnąć barwiąc na niebiesko na podkładzie z żółtego uzyskanego ze świeżego surowca - coś, jak wynik mojego i Liby eksperymentu z pokazu, o którym kiedyś pisałam. Aż dziwne, że tyle lat przeleżała zapomniana. Dobrze, że mole nie zeżarły w międzyczasie wełny :D



Zdecydowałam się na peplos z dwóch kawałków tkaniny - jest to logiczne przy zastosowaniu materiałów o "historycznej" szerokości, są też potwierdzenia używania takich z Finlandii. Tam użyciu były obydwie wersje, więc może w wersji "codziennej" będę używać mojego szarego peplosu z fińskiego kompletu. Wersja z dwóch postawów tkaniny ładnie się układa i jest wygodna, acz "kieszeń" która się w niej tworzy jest mniej godna zaufania niż w peplosie jednoczęściowym - łatwiej coś może wylecieć bokiem.


Płaszcz wykonany jest z grubszej niebieskiej wełny - używam zamiennie prostokątnej narzutki wykończonej frędzlami, w bardziej bałtyjskim stylu (jest to część mojego fińskiego kompletu, ale zanim nie dorobię sprężynkowych aplikacji, których wymaga, jest dosyć uniwersalnym elementem ubioru) lub półokrągłej, z tej samej wełenki. Półokrągła oparta jest o teorie dotyczące kształtów kobiecych narzutek. Alternatywnie mam też prostokątną brązową, odrobinę większą, taką "do użycia codziennego".


W międzyczasie dorobiłam się zapinki pudełkowatej i rozdzielaczy do koralików - które sama odlałam na warsztatach u Ulfa :) Kombinuję jeszcze nad patentem podwieszenia ich - na ten moment jest już inny niż na zdjęciu, a przez święta chcę zrobić kolejną przeróbkę, do wersji docelowej (póki co).



Przepasanie i krajka na głowie oparte są o dwa fragmenty znalezione na Gotlandii - pierwsza jest z Lilla Ringome, a druga z Visby. Ich poszukiwania to osobna historia, bo są przykładem nie widzenia słonia w pokoju - długi czas wydawało mi się, że z Gotlandii nie ma pozostałości krajek poza drutami z broszowanych. Czyli kapa i dupa. Cóż. Są. Były nawet w książce, którą przeglądałam kilkanaście razy. I znaazłam je dopiero kiedy postanowiłam wymienić krajkę i szukałyśmy z Urien rozwiązania kwestii "cimno, zimno i nic nie ma". Mam nadzieję, że Urien napisze o tych krajeczkach coś więcej, bo z punktu widzenia pasamonniczki też są ciekawe (oraz, zaskoczenie, najbliższe analogie mają no gdzie? No u Bałtów :D )
Użycie przepasania jest moim zdaniem zasadne przy użyciu peplosu - po pierwsze, bo zbiera ubiór "do kupy". Po drugie, mamy z Gotandii pochówki gdzie pojawiają się np. nożyki w położeniu wskazującym na zawieszenie ich przy przepasaniu. Po trzecie - analogie do strojów fińskich i bałtyjskich wskazują na przepasywanie tej szaty wierzchniej.





Nakrycie głowy - czepeczek z krajkowym czółkiem - dołączyłam do zestawu uznając, że coś na głowę trzeba mieć, a znalezisko uznawane za taki komplet znamy z Birki (mamy do czynienia ze skrawkami jedwabiu i jedwabnej broszowanej krajki). Jest to stosunkowo bliska okolica - a przy tym o podobnych wpływach. Nie wiemy jednak, jak dokładnie wyglądał tamtejszy czepeczek, więc zdecydowałam się na uszycie tego, którego krój jest znany bardzo dobrze i jest najprostszym z możliwych - padło na wzór z Dublina. 


Często używam go jako jednej z warstw nakrycia głowy, pod chustę wiązaną tak, by symulowała węzeł na karku jaki znamy z ikonografii - i pojawia się oczywiście także często na kamieniach obrazowych z Gotlandii, a który może być albo chustą albo splotem włosów. Zdjęcia były robione na "przejściowym" etapie, zanim dotarła do mnie bardziej docelowa chustka do robienia czepca z węzłem.



Na ten moment tak właśnie wygląda mój strój. Peplos będę jeszcze wymieniać na taki z wełny ręcznie tkanej na odpowiednią szerokość i barwionej na niebiesko, z wykończeniem z wtkanej krajki - kolejne wyzwanie dla Urien <3


Teraz wreszcie będę mogła zrobić portfolio strojowe z prawdziwego zdarzenia. Cała stylówa nieco "worek style", ale w sumie tylko troszkę bardziej od innych wczesnych ubiorów. Za to biżuteria i totalnie poprawnie historyczna oryginalność wynagradzają kiepskie wpisywanie się w kanony współczesnej urody :D 

Jak pisałam wcześniej - jestem zwolenniczką peplosowej wersji wierzchniego stroju gotlandzkiego. Nie tylko ja, widzę, że taka interpretacja coraz szerzej rozlewa się po dobrym europejskim reko, w dużym stopniu wypierając także sukienki, które wyewoluowały z połączenia propozycji Petterson i starych rekonstrukcji sukni fińskich (które szczególnie w Rosji były i są dosyć popularne) - i bardzo dobrze :)

Także, jeśli jesteś posiadaczką gotlandzkiej biżuterii albo myślisz o niej - do kompletu ubierz peplos!

EDIT marzec 2021

Ciąg dalszy zbierania danych - m. in. położenie biżuterii i pozostałości tekstylnych w pochówkach z Kopparsvik czy analiza kolejnych stanowisk (w tym tych z kompletami zapinek podkowiastych na ramionach), utwierdzają mnie w przekonaniu o wykorzystaniu peplosu/ubioru peplosopodobnego na Gotlandii :) Oraz w tym, że zmienność elementów w "garniturach" była na wyspie na tyle duża, że przymierzając się do Gotlandii warto wybrać sobie konkretny pochówek.

9 komentarzy:

  1. Skarbnicą wiedzy jesteś. :)
    Wszystkie zaprezentowane stroje robią wrażenie, ale połączenie kolorów w ostatnim spodobało mi się najbardziej. Pięknie wyglądasz. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję 🙂 Ogólnie to uwielbiam taką kolorystykę i uznałam, że w końcu sobie zrobię uczciwy strój "na bogato", gdzie będzie idealnie pasować. Ale trzeba się było naszukać odpowiednich odcieni, bo nie jest łatwo znaleźć jednocześnie kolor, grubość i splot wełny jaki by się chciało 😁

      Usuń
  2. Bardzo ciekawy artykuł. Podoba mi się tak interpretacja stroju gotlandzkiego. Sama przymierzam się do skompletowania stroju z Gotlandii i obserwowałam poprzednie Twoje podchody do niego. Przyznam, że intuicyjnie czuła, że z tym fartuchem jest coś nie tak, a argumentacja za peplosem wiele mi rozjaśniła w głowie. Dlatego: dziękuję bardzo za nowe spojrzenie na kwestię tego stroju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda jest taka, że skompletować można raczej zestaw biżuterii, a strój będzie w tym przypadku tylko jakąś interpretacją.

      Polecam przymierzenie się do bardzo konkretnego kompletu, najlepiej po prostu z jednego pochówku, i na bazie położenia błyskotek ogarnięcia co czym spinać :)

      Usuń
  3. Dzień dobry, czy mogę poprosić o kontakt na priv? ev. messenger lub podobne źródła. Nie chciałbym spamować a mam poważne pytania :) Igor Gorzelski -i.gorzelski@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
  4. Dzień dobry, nie widzę swojego komentarza. Mogę prosić o kontakt na priv. i.gorzelski@gmail.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej hej, napisałam do Ciebie - a ogólnie najlepiej kontaktować się przez FP Trollkona, największa szansa, że mi wiadomość nie przepadnie w natłoku.

      Usuń
  5. podziwiam pasję i determinację!!!

    OdpowiedzUsuń
  6. Witam, można się skontaktować w sprawie Gotlandii? :)

    OdpowiedzUsuń