niedziela, 6 marca 2016

Na wszystko przychodzi czas...

... czyli wreszcie uszyta tunika według znaleziska ze Skjoldehamn. Naprawdę - wreszcie.

At last I finished tunic based on Skjoldehamn find. At last...

Krajkę do tego projektu Urien zrobiła mi już cztery lata temu. Tak, dokładnie, cztery lata.
Cztery lata czekała sobie w pudełeczku ze skarbami aż znajdę odpowiedni materiał, albo czas, albo chęci, albo znajdzie się ktoś, dla kogo będę mogla ten ciuch uszyć.

I w końcu znalazł się taki ktoś, w dodatku chcący, by odwzorowane były dokładnie całe ozdobności, okrajkowania, kolorystyka (poza tkaniną tuniki, tą wybrał klient). Co prawda tym razem nie jest to rzecz ręcznie tkana, naturalnie barwiona (chociaż zielone i żółte nici są, z mojego barwienia) jak pasek, który poprzednio pokazywałam w tym temacie, ale i na to przyjdzie kiedyś czas :D


Nie rozpisując się więcej, bo o stroju wszystko napisane jest tutaj, lub streszczone tutaj, przejdę po prostu do zdjęć.


No dobra, albo tak w skrócie. O całym znalezisku pisałam już tutaj.
Wełniana tunika wykonana z niebarwionej tkaniny o niejednolitym szaro-jasno-szarym kolorze miała cztery kliny, dekolt "w serek" i ogólnie mówiąc była krzywa. Kliny są nierówne i nie do końca symetrycznie spasowane, jeden wyżej a drugi niżej, jeden rękaw dłuższy niż drugi. Dekolt też nie jest wycięty idealnie.
Ale działa, i o to chodziło. Użytkowość przede wszystkim, i niech to będzie pociechą dla tych, którzy szyją właśnie swoje pierwsze reko-ciuchy i martwią się, że im coś krzywo wychodzi, klin za mały, rękawy nie równe. Oni też szyli krzywo.

Rękawy obszyte są krajką - nieco przy tym zmarszczone, widać krajki było za mało. Brzeg podłożony został pod krajkę, bez dodatkowego wykończenia, a na krawędzi naszyto plecionkę ze sznurka.
Taką samą plecionką wykończone jest czerwone obszycie pod szyją. Tam dodatkowo mamy dwa rzędy ozdobnych szwów, prostszy i bardziej skomplikowany.
Czy dolna krawędź była także jakoś ozdobiona? Nie wiadomo, nie zachowała się. W takiej sytuacji przyjęłam opcję najbezpieczniejszą, czyli zostawiłam ją bez bajerów.



(zdjęcie z "Nye tanker om Skjoldehamnfunnet")

BTW, wiecie, że datowanie radiowęglowe, to najnowsze, z 2009 r. dało wyniki wcale niekoniecznie świadczące o tym, że ten komplet jest z epoki Wikingów?



A tutaj był ten moment, kiedy, chcąc przyjrzeć się dokładnie plecionce przy obszyciu spojrzałam któryś kolejny raz na zdjęcie, spojrzałam, pacnęłam się w czoło, potem pacnęłam się jeszcze raz, a potem spojrzałam na zdjęcie jeszcze raz i doznałam olśnienia. Jup, dokładnie, jakoś nigdy wcześniej nie zauważyłam, że dekolt nie jest obszyty czerwonym paskiem na całym obwodzie. I to było nawet na rysunku w artykule. A ja zauważyłam dopiero przyglądając się przebiegowi szwów ozdobnych. Tak tak, można patrzyć na coś wiele razy i nie widzieć.


Po tym szyciu utwierdziłam się w przekonaniu, że nie znoszę haftować, nawet jeśli to jest tylko nieco bardziej skomplikowany szew ozdobny. Nie wiem, czy wykończenie przy dekolcie, te dosłownie dwa szwy nie zajęły mi więcej czasu, niż ręczne szycie całości. 


Za to plecionki uwielbiam a ozdobione nimi mankiety i dekolt uważam za idealne (do czasu aż powtórzę to szycie korzystając z naturalnie barwionych półproduktów, wtedy one będą tymi najlepszymi :D )


A tu krajeczka od Urien - na szczęście miałam, zupełnym przypadkiem w sumie, i przędzę na plecionki i tkaninę na obszycie kołnierza w odpowiednim kolorze, idealnie dopasowanym do kolorów krajki. Gdyby było inaczej, efekt nie byłby tak fajny.


W takim razie do kompletu brakuje mi jeszcze tylko spodni (skarpetki kiedyś uszyłam, na szybko, nie pamiętam już na co ich potrzebowałam, w każdym razie później powędrowały gdzieś w świat). Swoją drogą świetne spodnie uszyła Żywia - o, tutaj można zobaczyć.
A najchętniej uszyłabym taki komplet dla kogoś, ale taki jaki być powinien, z plecionkami i krajkami z barwionej naturalnie przędzy, może nawet z ręcznie tkanej wełenki :) Komu, komu? :D


A do końca marca (tak tak, zaczęłam sobie ustalać deadline na szycie ciuchów dla siebie, bo bez tego kolejny sezon nie zrobię tego, co planowałam :D ) najpewniej (ale na wszelki wypadek się asekuruję ;) ) pokażę Wam, jak wykorzystałam krajkę, którą Urien zrobiła dla mnie jedyne dwa lata temu :D

4 komentarze:

  1. Słowa otuchy dla początkujących krawców - bezcenne :) Dobrze, że krajeczka w końcu znalazła swoje miejsce. Pasuje świetnie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam pytanie. Jak wyglądały kliny boczne? Bo z jednej strony były trzy a z drugiej dwa. Masz może jakieś rysunki ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najlepsze rysunki, najbardziej szczegółowe, są imho w "Nye tanker om Skjoldehamnfunnet", polecam :) Jest do ściągnięcia w necie.

      Z ilością kawałków nie do końca wiadomo jak było - wg. interpretacji z wyżej wymienionego opracowania były po trzy kliny na stronę, dosyć nierówne zresztą.

      Usuń