poniedziałek, 19 października 2015

Gotlandzkie uzupełnienie - czyli powrót do żywych po stanowczo zbyt długiej przerwie

Ostatnio pisałam dobre cztery miesiące temu.
Później był rejs (o nim też co nieco napiszę, acz nie dziś, w skrócie - było niesamowicie, zapraszam do oglądania zdjęć na naszym FB), później seria pokazów, a później rozkraczył mi się laptop i zupełnie straciłam motywację do skończenia kilku rozgrzebanych tematów, no bo szukać znów tych wszystkich obrazków to mi się nie chciało :D A potem zaczęliśmy remont, i to już w ogóle jest apokalipsa, bo większość prac wykonujemy "temi ręcami" :D
Na szczęście dane z dysku do mnie wróciły, więc wkrótce pojawi się kilka wpisów z dawna już zaległych.

A tymczasem zrobiłam wreszcie lepsze zdjęcia gotlandzkiej sukni fartuchowej, o której pisałam już dobre dwa lata temu - o tutaj.



Prawdę mówiąc używam tej sukni bardzo rzadko i chyba ją przerobię na taką wg. wzoru z Hedeby.
A potem prawdopodobnie uszyję kolejną, ale nieco inaczej. W tej schrzaniłam kształt ramion, tak to jest, jak się kombinuje i przekombinuje, zamiast uszyć prosto i na temat. Jednak ta szerokość z rysunku w artykule jest odpowiedniejsza, może nie aż z takim "rękawkiem" ale na szerokość ramion.

EDYCJA: zasadniczo krojąc tą kieckę chciałam zrobić ją w miarę dopasowaną na ramionach, a jednocześnie unikając półokrągłych podkrojów. I, jak by nie patrzeć, uszyta jest w sposób zgodny z, że tak to ujmę, duchem wczesnośredniowiecznego krawiectwa, oczywiście z zastrzeżeniem, że tak, jak widziałam je dwa lata temu. 

No ale - czas w miejscu nie stoi, ja też nie. Dwa lata minęły, a w międzyczasie nie próżnowałam, wielu nowych rzeczy się dowiedziałam, sporo przetestowałam, no i doszłam po drodze do innych wniosków :) Prawdopodobnie, szyjąc tą kieckę kolejny raz, po prostu skroję środkowy fragment na szerokość ramion, ewentualnie dodam nieduży prostokątny podkrój (jak w tunice z Guddal). Góra będzie w ten sposób bardziej zabudowana. Jednak, mimo wszystko, mam pewne wątpliwości w ogóle co do takiej wersji. Np., zakładając, że było to noszone powszechnie, jak z takiej kiecy wysupłać pierś do karmienia dziecka? W sukni fartuchowej gdzie brosze łączą ramiączka i krawędź kiecki takiego problemu nie ma, odpina się broszę, pociąga w dół krawędź sukni i przez rozcięcie w kiecce można cycek wyjąć. To takie pierwsze pytanie, jakie mi się w tej kwestii nasuwa :) 



Sama idea jest ciekawa, tym bardziej, że jest sporo pochówków na Gotlandii, gdzie nie ma w ogóle "łebków" a tylko szpile i zapinka bębnowata - czyżby więc taka surcotowata suknia plus narzutka a nie po prostu kiecka i narzutka,opcjonalnie jakiś kaftan?
A może coś jeszcze innego? O tym jeszcze innym wkrótce napiszę.

Przepraszam, że tylko tyle - mam nadzieję, że kolejny wpis będzie już dłuższy i bardziej merytoryczny.

5 komentarzy:

  1. Chyba faktycznie przekombinowana...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tzn. zasadniczo wszystko zgadza się z, że tak to ujmę, duchem wczesnośredniowiecznych krojów, ale nie podoba mi się, jak się układa na klatce piersiowej, jednak część na ramionach mogłaby być bardziej zabudowana. Po prostu środkowy element skroiłam za wąski, co wyszło kiedy przyszło do wycinania dekoltu.
      Z drugiej strony do wersji z artykułu też przekonana nie jestem, bo to co tam jest narysowane ma małe szanse, żeby się tak układać w rzeczywistości.

      Cóż, rekonstrukcja to w dużej mierze eksperymenty.

      Usuń
    2. Moja pierwszy pomysł na krój tego fartuszka po zobaczeniu tych rysunków z poprzedniego wpisu na temat tej sukni, to zwykła dwu klinowa kiecka bez rękawów. Jednak po dłuższym zastanowieniu doszłam do tych samych konkluzji co Olof. Czyli połączenie sukni fartuchowej z Hadeby oraz coś ala zapona. Jednak teraz mam wątpliwości. Chętnie by, rozważyła moją pierwszą myśl, co do jej historyczności. Również robię Gotlandię i mam mniejsze doświadczenie niż Olof, więc jestem bardzo chętna do rozmowy na ten temat.

      Usuń
    3. Również robię Gotlandię i temat tego fartucha bardzo mnie interesuje. Moją pierwszą myślą po zobaczeniu ilustracji było zszycie prostej kiecki dwu klinowej bez rękawów. Jednak po dłuższym namyśle doszłam to tych wniosków co Olof z wykrojem. Tylko teraz po zastanowieniu się kolejnym myślę nad moim pierwszym pomysłem. Jednak mam pewne wątpliwości i chciałabym pogadać o tym z kimś bardziej doświadczonym. 4 sezon w reko zaczynam, więc nie mam takiego zmysłu, wiedzy ani intuicji jak Ty Olof.

      Usuń
    4. Prawdę mówiąc, teraz jestem na etapie, że wątpię w taką suknię jak z tego artykułu. Toto jest późno datowane, schyłek epoki wikingów, i myślę, że mogło być jakimś rodzajem formy przejściowej między dawnym, "pogańskim" strojem a nowym, już należącym do kultury chrześcijańskiej. Na Gotlandii cholernie długo przechowały się parzyste zapinki, niemalże do XIII w., ale raczej nie pełniły już tej samej roli, co w epoce wikingów. Może po prostu były ozdobą przypiętą na sukni czy surkocie?

      Usuń