poniedziałek, 1 czerwca 2015

Fiński strój - wersja tymczasowo skończona

Czas się pochwalić :)

Mój fiński strój miał premierę na Czersku, ale dopiero tydzień później miałam okazję go obfotografować, a raczej być w nim obfotografowana. A później zdjęcia musiały poczekać aż znajdę chwilę, żeby je obrobić.




 Z samego Czerska zdjęć mam niewiele, no i niestety Rudy nie uwiecznił mojego historycznego - bo pierwszego w rekonstruktorskiej karierze, udziału w Biegu Dam :D Tzn. uwiecznił "bloki startowe" ale już samego biegu nie, bo podobnoż "było pod słońce" ;) (to znaczy załapałam się na kilka zdjęć osób z naszej grupy i spoza niej, ale nie pamiętam czyje kogo, a nie chcę wrzucać bez opisu i pozwolenia)

To najpierw kilka naszych zdjęć z Czerska, by kronikarskiej powinności stało się zadość, a później strój dokładniej :)



I sesja w Białogrodzie:


Tutaj dobrze widać długości warstw - peplos sięga powyżej połowy łydki, kiecka za kolano. Bardzo praktyczne długości. 
  

Chusta usztywniona jest czółkiem z kory brzozowej, ukrytym pod tkaniną, osobno wiązanym na czole. Ale ten element chcę przerobić na toczek, także usztywniony korą brzozową - takie rozwiązania mają dziewczyny z Pruskich Partyzantów (których Sekcją MorśFińską w sumie jesteśmy :D), i wydaje się ono być słuszniejsze, zarówno po bliższym przyjrzeniu się zdjęcia rekonstrukcji nakrycia głowy ze stroju z Pernio, jak i źródeł etnograficznych.
W dalszych planach jest wysoki czepek, ale to jeszcze nieprędko.



Zrobienie tego blingu kosztowało mnie kilka dni pracy, połamane paznokcie i pozdzieraną skórę na palcach, ale wyszło świetnie. A odpowiednio zamotane bardzo dobrze się trzymało. Jest to moja druga próba rekonstrukcji nakrycia głowy ze stroju z Pernio (pierwszą można zobaczyć tutaj), tym razem oparta na nowej jego wersji. 




Kilka detali nakrycia głowy - krajka wyszła minimalnie przykrótkawa (ozdoby powinny zwisać bliżej skroni), ale źle nie jest. Ogólnie to nakrycie głowy jest całkiem wygodne, nie przeszkadzało mi w całodziennych pracach, acz fakt, że też pola nie orałam, głównie szycie, jakieś prace kuchenne, a później, na pokazie w Cieszynie, barwienie.


Jak zwykle oczywiście nie sfotografowałam wszystkich szczegółów, w tym przypadku wachlarzyków ze sprężynek na dole zapaski.
Trochę widać tutaj:


O źródłach do takiego a nie innego wyglądu zestawu pisałam już w poprzedniej notce. Powiedzmy, że tymczasowo jest skończony. Tymczasowo - bo chcę wymienić "wierzchnią" krajkę na inną (a może w ogóle na sprężynkowy pas?), właściwie dolna, przytrzymująca zapaskę też przydałaby się solidniejsza (póki co używam starej, nieco już wymiąchanej a i nie jakiejś świetnej jakości), bo wysoki czepiec zrobić, bo toczek do zestawu z niskim czepcem, bo z czasem fajnie może byłoby i zapaskę wymienić na osobiście ręcznie tkaną... Eh, praca rekonstruktora nigdy się nie kończy... ;)

7 komentarzy:

  1. Pięknie wyszło. Podziwiam cię za te sprężynki.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dobra robota - z resztą zawsze dbasz o szczegóły i czystość projektów:-))). Jeśli chodzi o kobiecość tych strojów fińskich, to powiem Ci, że są takie dość ciężkie i mało kobiece - mam tu na mysli, że jakby chowają urodę kobiecą pod zbyt wieloma warstwami. Stroje z grup urgo-fińskich niekoniecznie, ale z Bałtów podobają mi się stroje Łotewskie, są bardzo stroje i ciekawe, z dużą ilością ozdób:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    2. Inne były ideały kobiecości. Zresztą, ogólnie stroje z tej epoki były właśnie dosyć mocno otulające, okrywające i wielowarstwowe, na pokazywanie kształtów trzeba było poczekać jeszcze plus-minus dwa wieki :D
      Natomiast peplos stał się jednym z moich ulubionych ciuchów, jest niesamowicie praktyczny :)

      Usuń
  3. p.s pierwszy komentarz do wywalenia, bo jak zwykle niedbalstwo i szybkość "klika";-)

    OdpowiedzUsuń