niedziela, 28 grudnia 2014

Czym Gotlandki narzutkę upinały - czyli o szpilach i tym, że wyspiarze się zawsze muszą wyróżniać ;)

Miało być więcej, więc czas na kolejny wreszcie dokończony post z kategorii "wersje robocze". Ten należał do tej kategorii wystarczająco długo, żeby wreszcie móc objawić się światu, mianowicie coś koło półtorej roku. Całkiem sporo jak na dojrzewanie do publikacji ;) Oczywiście tak długi czas wynikał głównie z mojego lenistwa, bo ciągle a to nie miałam czasu obrobić potrzebnych zdjęć, a to okazało się że brak mi jakiejś ilustracji, wreszcie zrobienie zdjęcia moim własnym szpilom, które posiadam też już dosyć długo, też okazało się epicką przygodą: na wyjazdach zazwyczaj zapominałam, że miałam takie zdjęcie zrobić, w domu nie było czasu. Ale wreszcie - motywacja jest, święta są to można popisać bez wyrzutów sumienia (jest też pierwsza w nocy, nie ma to jak pora na wenę...) więc oto jest ;)

Przyjmuje się, zarówno na podstawie znalezisk fragmentów tekstyliów, jak i ikonografii,
że elementem stroju wczesnośredniowiecznej skandynawskiej kobiety była narzutka. Czy była ona częścią paradnego stroju - w końcu coś co interpretuje się jako ten element ubioru pojawia się m. in. na zawieszkach tzw. "walkirii", czy używało się jej także na co dzień - jest kwestią dyskusyjną. Moim zdaniem użycie codzienne byłoby dosyć logiczne, mówimy w końcu o ludziach żyjących w raczej surowym klimacie, i nawet jeśli większość kobiecych prac miała miejsce wewnątrz domostwa to coś do okrycia ramion i pleców się przydaje, chociażby kiedy trzeba wyjść na podwórze. Można by się zastanawiać, czy taka narzutka nie byłaby wręcz bardziej rozpowszechnionym elementem stroju skandynawskich kobiet niż suknia fartuchowa, noszonym przez wszystkie klasy społeczne.
A skoro mamy już narzutkę, należałoby ją czymś spiąć na piersi, żeby nie zsuwała się z ramion. Przyjmuje się, że do tego właśnie służyły różnego rodzaju zapinki - trójlistne, równoramienne, tarczkowate i inne, a na Gotlandii - puszkowate. Czy tylko one?
Cóż - w przypadku Gotlandii odpowiedź brzmi: niekoniecznie.

W grobach identyfikowanych jako kobiece poza różnymi innymi ozdobami pojawiają się także występujące parami (choć nie zawsze do kompletu) szpile, znajdowane na wysokości obojczyków. Są niedługie, większość zamyka się w przedziale 6-9 cm. Spora część z nich znaleziona była szpicami do góry - inaczej, niż wydawałoby się to logiczne.

Szpile tego samego typu i innego. Są także pochówki, w których pojawia się jedna szpila. 
Tam gdzie są dwie - raczej są tego samego typu.

Jakiś czas temu, poszukując informacji na temat "gotlandzkiej sukni fartuchowej" (o której już pisałam) znalazłam artykuł K. Peterssen - traktujący właśnie o owej teoretycznej sukni. Tym co było w nim interesujące w kontekście szpilek z kobiecych grobów, jest teoria autorki iż mogły one służyć do upinania narzutki na ramionach. O tak, jak to przedstawione na rysunku w artykule:


Sposób to ciekawy i całkiem sensowny, szczególnie w przypadku grobów gdzie nie znaleziono żadnej zapinki mogącej służyć do spięcia narzutki na piersi.

Narzutka przypięta szpilami

Jest jednak pewne "ale" - szpile dobrze sprawdzają się przy upięciu raczej lekkiej tkaniny, w przypadku cięższej jest tendencja do zsuwania się całości w dół pleców i podduszania użytkowniczki, czy to dekoltem kiecki do której jest całość przypięta, czy to sznureczkiem, którym związane są szpile (a sznureczek jest akurat całkiem dobrym patentem żeby ich nie pogubić).
Takie rozwiązanie sprawdzałoby się gdyby założyć, że narzutka miała funkcję stroju paradnego i mogła być lekka a fikuśna. Nie powiem, żebym z poświęceniem godnym lepszej sprawy nie nosiła w ten sposób także grubej narzutki, ale to wymagało częstego poprawiania szpil i dekoltu. Z drugiej strony przy rozwiązaniu jakie stosowała znajoma - przypięcie narzutki do ramion szpilami a jej luźnych końców wciśnięcie z przodu za krajkę-przepasanie - waga tkaniny nie miała już aż takiego znaczenia. Ja bardzo rzadko noszę przepasanie, a moje narzutki są raczej prostokątne (jej to trójkąt ze złożonej po przekątnej kwadratowej dużej połaci tkaniny), więc tego nie testowałam.
Na marginesie - pojawiają się też pochówki gdzie jest tylko jedna szpila - a często jedna szpila i zapinka puszkowata. Jak w takim przypadku mógł wyglądać strój?

Szpile takie występują i w zestawach z zapinką puszkowatą oraz zapinkami o kształcie zwierzęcych łbów. Oraz w zestawach z samą tylko zapinką puszkowatą. Do czego jeszcze mogły służyć  jeśli uwzględnimy ich lokalizację w okolicy obojczyków?

Kolejnym zastosowaniem mogłoby być zamykanie rozcięcia sukni pod szyją. Lub też - zamykania rozcięcia kaftana, jeśli założyć, że był on użytkowany na Gotlandii (i że w ogóle był użytkowany, bo w zasadzie dowody na jego stosowanie to też głównie wnioski wyciągane z ułożenia warstw zachowanych tkanin w grobach i rozłożenia biżuterii tudzież ze skrawków pod biżuterią zachowanych, nie żeby znaleziono jakiś damski kaftan w całości).


Ilustracja pochodzi z "Viking Age Jewellery on Gotland." Dana Carlssona.
Kiedyś też miałam na sznureczek łączący szpile nanizane koraliki, ale niedawno postanowił się ów sznureczek zerwać i zastąpiłam go grubszą plecionką, na którą koraliki mają za małe otwory. Może, kiedy już je wszystkie przerzucę na ścięgna, znów zastosuję ten patent :) Na zdjęciach złapałam szpile sznurkiem korali tymczasowo.

W każdym razie szpile plus sznurek korali całkiem nieźle przytrzymują dekolt przed "rozłażeniem" się, a i przy kaftanie mogłyby się sprawdzić (tego także nie testowałam "w działaniu", bo kaftan mam tylko do wyprawowego stroju męskiego, a pierwszy i jedyny damski oddałam znajomej kilka lat temu i od tego czasu nie miałam potrzeby szycia nowego, narzutka się sprawdza).

Rozcięcie przyklapnięte koralami - zaskakująco dobrze się to sprawdza

Moim zdaniem takie szpile mogłyby też służyć przytrzymaniu nakrycia głowy - czy to chusty czy jakiegoś bardziej skomplikowanego czepca, zakrywającego włosy i szyję. Takiego patentu używałam na pewnym wybitnie upalnym wyjeździe, na którym zależało mi nie tylko na osłonięciu głowy, ale i ramion oraz dekoltu - po kilku próbach udało się umocować cały zawój tak, żeby nie zsuwał się po kilku chwilach i gwałtowniejszych ruchach. Summa sumarum sprawdził się przy przędzeniu, unoszeniu rąk do krosien pionowych, włażeniu po drabinach i bieganiu z psem do wodopoju ;)

Chusta przytrzymana szpilami.

Krótkie "ubraniowe" szpile są kolejnym ze specyficznie gotlandzkich rodzajów biżuterii. Znaleziono ich naprawdę mnogo, pojawia się też kilka typów zdobień - występowały przez całą epokę wikingów i wcześniej. Moje zrobiła Mojmira, wg. podesłanego wzoru.



Różne rodzaje szpil - z książki L. Thunmark-Nylen "Die Wikingerzeit Gotland".
Jak widać - mnogo tego i wiele rodzajów. Wszystkie jednak podobnej długości, większość 
z "oczkiem" w górnej części.


Tutaj przykład szpil z okresu Vendel, w komplecie 
z vendelskimi zapinkami będącymi przodkami "łebków".
Co pokazuje, że formy te miały kontynuację w dłuższym okresie czasu.
Zdjęcie z katalogu Historiska Museet.

Poza wyspą tego rodzaju pary szpil właściwie nie występują, podobnie jak brosze o kształcie zwierzęcych łbów czy zapinki puszkowate.

Wg. D. Carlssona ta widoczna odmienność wynika z gigantycznych wpływów bałtyjskich - przejawiających się m. in. w biżuterii, której formy nie mają analogii w "kontynentalnej" Skandynawii, za to jak najbardziej - na terenach zamieszkiwanych przez Bałtów. Do tego elementy właśnie takie jak pary szpil pojawiają się wśród znalezisk bałtyjskich - nie identyczne, przeważnie bardziej rozbudowane, ale występujące w podobnym położeniu - czyli być może pełniące tą samą funkcję. No i mamy jeszcze na Gotlandii znaleziska o bałtyjskiej proweniencji.  Czy ta "bałtyjskość" przejawiała się także w ubiorze, czy był on inny niż "kontynentalny"? Tego nie da się obecnie stwierdzić.  
Ja sama też nie raz zastanawiałam się, w moich poszukiwaniach dotyczących gotlandzkiego ubioru, czy nie powinien być on bardziej zbliżony do bałtyjskiego czy fińskiego niż do "kontynentalnego" - i czy w związku z tym zastosowanie szpil nie byłoby jeszcze inne. To jednak jest rozważania na inną notkę, którą wkrótce popełnię (Żbiku przekonywała co prawda, żeby teraz ją wrzucić, ale taka kolejność będzie bardziej logiczna).

A poza tym to męczę się i dręczę Finlandią, a konkretnie to próbą doprecyzowania założeń do projektu na XIIInastkę. Póki co doszłam do wniosku, że trzeba się przejechać do Helsinek, do muzeum narodowego, bo za mało danych. Eh, rekonstrukcjo, daj żyć ;)

Jako, że jest to ostatnia notka w tym roku - wszystkiego najlepszego na rok następny :) Dużo rekonstrukcyjnych i rzemieślniczych wyzwań i radości :)

4 komentarze:

  1. Jedź do Helsinek, Helsinki fajne i muzeum narodowe też :-) - my byliśmy w 2013 i co ciekawsze, taniej nas wyszło wynająć na tydzień kawalerkę w centrum, niż znaleźć coś w podobnej cenie w hotelu nie będącym 20 km za miastem. No i gotować można było samemu, co przy cenach wyżywienia na mieście (drooogo!) nie było bez znaczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej! Mam pytanie: u kogo robiłaś brosze z Gotlandii? Jaki kram? Bo nie znalazłam nikogo z Polski, kto by akurat te robił.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To od Ivana Datsykova z Silverulfa, bywają na Wolinie.

      A jedyne dostępne w Polsce od polskich rzemieślników to te od Mojmiry (są też sporo tańsze od tych silverulfowych, na ile pamiętam za ile je kupiłam lata temu).

      Usuń