Rybki chwyciły haczyk, i ja wraz z TŻem zgłosiliśmy akces do projektu. Na wykonanie germańskich kompletów daliśmy sobie czas do wiosny następnego roku.
Projekt niestety upadł (jak może pamiętacie, sytuacja polityczna była wtedy w naszym pięknym kraju specyficzna ;-) ), ale ziarno idei zostało zasiane.
W 2008 roku tylko się usiłowaliśmy umówić na jakąś sesję coby nasze efekty obfotografować, ale nawet to się nie udało.
I tak sobie czas płynął, aż nadszedł rok 2011 a po nim 2012 i w ramach końca świata ja i TŻ postanowiliśmy skończyć co zaczęliśmy :D
Czyli jak widać, projekt rodził się w bólach.
Nawet kompletowanie stroju - rzecz wydawałoby się najprostsza - rozwlekło mi się niemiłosiernie na kilka lat. Dlaczego?
Pierwsze elementy uszyłam wkrótce po tym jak wymyśliliśmy sobie cały mroczny plan odtwarzania germańskich oprawców ;-)
Było to giezło i nogawiczki. Materiału na suknię szukałam wybrednie i ostatecznie wtedy nie powstała, za to udało się wykonać warstwę wierzchnią - z krótszymi rękawami.
Warstwa pierwsza - giezło.
Okrutne zdjęcie z wfotoszopionią mną
dokumentującą ten pierwszy etap
robienia się na germańskich oprawców.
Potem projekt zatrzymał się na długo - zabrałam się wtedy za Gotlandię i na nią przeznaczałam większość czasu i energii a dodatkowo - w którymś momencie poszukiwań znalazłam ciekawą publikację z rysunkami mnóstwa znalezisk. Niedługo później w wyniku awarii komputera straciła mi się, okazało się że także Thyrvi z którym dzieliłam się materiałami nie ma ani jej ani linka do niej.
Później nie potrafiłam jej odnaleźć, zupełnie ale to zupełnie, jakby przepadła i nigdy nie istniała. Ale nawet gdy miałam myśl żeby zamówić od kogoś dodatki i wykończyć projekt, miałam w głowie taką myśl: "Nie róbmy po łebkach z losowo wybranymi dodatkami, spróbujemy poszukać jakiegoś opracowania."
I kiedy już się wydawało, że nic z tego nie będzie a moje giezło na zawsze zostanie koszulą TŻa (szybko mi je zakosił, nic dziwnego bo jest ze świetnego lnu i dobrze się nosi) niemalże jednocześnie zaczęliśmy udzielać się z Bukowym Lasem w wyprawkach i na Halli pojawił się temat dotyczący odtwarzania epoki Wędrówek Ludów - a raczej tego, ile właściwie osób w Polszy się tym zajmuje/chce zająć.
Mścidrug z Bukowego ze swoją fascynacją tą epoką dał nam kolejny impuls żeby się naszą Germanią zająć porządnie i do końca.
I wtedy, niby za dotknięciem czarodziejskiej różdżki - tudzież klawiatury - odnalazłam w otchłaniach Internetu wyżej wspomnianą publikację i sprawy potoczyły się już szybko.
Zaczęłam od uszycia wełnianej kiecki - w międzyczasie zaczęłam chodzić głównie w wełnie, a że miałam piękną cieniutką 100%ówkę w jodełkę to żal było nie wykorzystać :) Później poszło zamówienie dodatków, doszycie kolejnych pierdołków...
Tak strój wyglądał w marcu - jeszcze bez akcesoriów wszelakich, które się wtedy robiły:A tak wygląda teraz:
zdjęcie by Wilka
zdjęcie by Wilka
O komplecie dodatków będzie wkrótce notka :)
A teraz należałoby napisać nieco o tym, na czym właściwie oparta jest taka a nie inna wizja germańskiego stroju kobiecego.
Zacznijmy od tego, co rzuca się w oczy najbardziej. Długość sukni. A raczej krótkość, bo w porównaniu z tymi sięgającymi kostek czy stóp - te są króciutkie.
Długość taką badacze wykoncypowali na podstawie położenia w grobach sprzączek od podwiązek a przede wszystkim - sprzączek w bogatych grobach - na zasadzie, że kto by chował takie ładności pod kiecką w czasach i kulturze w których obnoszenie się bogactwem było dobrze widziane.
Na pierwsze miejsce wysuwa się tutaj pochówek Aregundy, żony frankijskiego króla Chlotara I, z VI w. Swoją drogą jest całkiem możliwe, że Chlotar pozbył się żonki otruwając ją - ot, taki "rozwód po merowińsku" - Chlotar żon miał sporo, konkubin pewnie jeszcze więcej. A i mordowali się tam wszyscy nawzajem z zapałem godnym lepszej sprawy ;)
Wracając do meritum - wśród wielu egzemplarzy wspaniałej biżuterii odnalezione zostały także elementy kompletu okuć do podwiązek, bardzo wypaśnego kompletu.
Poniżej skan z artykułu o owych podwiązkach, zaczerpnięty z bloga Suvia's Letters - a w linku i podwiązki i inna biżuteria do pasienia oczu :)
Swoją drogą sposób owijania nóg zaczerpnęłam własnie z tego artykułu - czy raczej może inspirację, bo krajki mam za krótkie ;)
Można by się zastanawiać czy teoria o podwiązkach na widoku jest trafna - znalazłyby się argumenty za i przeciw, no chociażby taki że co z osobą która klamerek do podwiązek po prostu nie miała i nie nosiła - czy też pokazywała łydki?
Osobiście, po przeanalizowaniu wszelkich rzeczy w temacie jakie udało mi się zdobyć, uznałam że póki co uszyję krótką suknię, zgodną z rekonstrukcjami przestawionymi w różnych pracach, pojawiającymi się w muzeach dotyczących właśnie tematu Germanów, Alamanów i ogólnie Wędrówek Ludów.
Uznałam, że z braku lepszych przesłanek co do konstrukcji stroju i ta jest dobra - oczywiście zachowały się niemal wyłącznie drobne fragmenty tkanin, nie żeby cała kiecka czy coś ;-)
Zresztą skoro nawet w "moim" komplecie, dosyć skromnym, pojawiają się dwie klamerki do podwiązek... Może ten trop nie jest chybiony?
rysunkowa rekonstrukcja którą znalazłam w internecie
- niestety bez opisu skąd pochodzi
Skoro już mamy kieckę i podwiązki - wypadałoby okryć czymś nogi. Czym? Może były to pończoszki szyte z tkaniny, może owijki, może wreszcie wysokie naalowe skarpety-pończochy? Także i tutaj mamy pole do przypuszczeń. Wybrałam wysokie naalowe pończoszki - technika znana, przykłady wysokich pończoch są.
Lecimy dalej. Suknia wierzchnia z rękawem 3/4 także oparta jest o teoretyczny strój Aregundy. W tej sprawie zdania są różne - czy to że rękaw był do łokcia, czy to że długi, czy to że prosty, czy to że zwężany - wszystko rozbija się o brak znalezisk które mogłyby dać jasną odpowiedź. Nie lepiej jest też z przedstawieniami z epoki. Można jednak zauważyć, że taka forma sukni bliska jest bardzo dalmatyce, używanej na szerokich obszarach Europy - co wydaje mi się tutaj dobrym tropem.
Zdecydowałam się na rękaw 3/4 z dwóch powodów - pierwszym była ciekawość, jak się taki sprawdzi. W stroju skandynawskim wszystkie suknie mam z pełnym rękawem, zwężanym do nadgarstka. W tym uznałam, że zrobię mały eksperyment.
Moja suknia jest rozcinana przez środek. Dlaczego? Taka jej forma została opracowana na podstawie znalezisk zapinek w grobach - dwie lub cztery często znajdowały się na klatce piersiowej i poniżej pasa. Skoro tak - prawdopodobnie coś spinały. Myślę jednak, że w użyciu mogły być także suknie bez rozcięcia, w końcu nie każdego było stać na takie zapinki. Za jakiś czas uszyję sobie właśnie taką wersję.
Zresztą taki duży welon jest elementem kobiecego stroju wielu nacji.
A tutaj, ze specjalną dedykacją dla Razowca i Mścidruga - "palec prezesa" :P
Ogólnie w kwestii stroju germańskiego z późnego okresu wędrówek ludów jeszcze sporo dociekania przede mną - ale powiedzmy, że wersja beta została wypuszczona ;)
A poniżej - trzy różne pomysły na germański strój z trzech różnych muzeów. Jak widać - nie ma tutaj jedynej słusznej prawdy.
A w kolejnym odcinku - o dodatkach do germańskiego stroju, czyli tym, czego w tej materii można być, mniej więcej, pewnym ;) Ale to już pewnie po powrocie z Norwegii.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz