Się zapuściłaaaaam - miała być notka zaraz po dyplomie, a tu już się koniec lipca zbliża.
Za to będzie nie o przędzeniu a o farbowaniu, bo w międzyczasie zrobiłam skok na ogródek sąsiada w celu pozyskania surowca na barwnik.
A surowcem owym były orzechy włoskie - sąsiad i tak chciał obciąć gałęzie zwieszające się nad ścieżką, więc co się dobro miało zmarnować ;)